Mam na imię Waldek, mam 42 lata.
Od 6 lat choruję na złośliwego guza mózgu (glejak skąpodrzewiak III stopnia).
W marcu 2024 roku prof. Harat z Bydgoszczy podjął decyzję o ryzykownej operacji częściowej resekcji guza. Niestety po operacji nastąpiły powikłania związane z ogólnoustrojowym zakażeniem organizmu.
Dwa miesiące później, co okazało się na kontrolnym rezonansie, glejak wrócił do pierwotnych rozmiarów. Ponownie podjęto decyzję o podaniu Temodalu (chemioterapii), który po 6 z 12 cykli również przerwano z powodu powikłań widocznych w wynikach krwi.
Neurochirurdzy zdecydowali o niepodejmowaniu kolejnej operacji, gdyż niesie ona za sobą ryzyko znacznych powikłań neurologicznych.
Guz nadal ma tendencje wzrostowe, pojawiły się nowe ogniska. W listopadzie tego roku (2024) wystąpił znaczny obrzęk mózgu. Doprowadził do hospitalizacji na oddziale neurochirurgicznym i znacznie pogorszył mój stan. Nie mogłem wrócić do pracy zawodowej.
Na tę chwilę jestem osobą leżącą, wymagającą pomocy osób trzecich przy codziennych czynnościach. Wykorzystałem już wszystkie możliwości refundowanego leczenia w ramach NFZ.
W związku z tym, że guz jest już nieoperacyjny i pojawiła się kolejna wznowa oraz nasilający się obrzęk mózgu, na tę chwilę jedynym moim ratunkiem jest otrzymywanie w Centrum Onkologii w Bydgoszczy leku nierefundowanego Bewacyzumab. Pierwszą dawkę mam przyjąć 03.12.2024 roku, czyli kilka dni po publikacji tej informacji na stronie Rak’n’Rolla.
Nie daję chorobie za wygraną, ale bym mógł dalej stawiać jej czoła, potrzebuję wsparcia. Trudno mi podołać przede wszystkim wysokim kosztom. Niezbędne są środki na:
- lek nierefundowany Bewacyzumab (jedno podanie to 1040 zł),
- dojazdy do Bydgoszczy prywatną karetką (280 km),
- opiekę rehabilitacyjną, lekarską, „codzienną”,
- zakup innych leków i środków pielęgnacyjnych (pampersy, podkłady itd.).
Z góry dziękuję za każde, nawet najmniejsze wsparcie.