Mam na imię Dominika. Długo czekaliśmy z mężem na dzieci. Udało się, zaszłam w ciążę. Kiedy dowiedzieliśmy się, że chłopców będzie dwóch byliśmy najszczęśliwsi na świecie.
Miałam wtedy 31 lat i byłam w 7 miesiącu ciąży. Najpierw dowiedzieliśmy się, że jeden z bliźniaków ma wadę genetyczną serduszka. A kilka dni później dowiedziałam się, że mam raka piersi. Mój świat się zawalił…
Ciąża była zaawansowana, więc z lekarze podjęli decyzję, że jeszcze trzy tygodnie mogę w niej chodzić, później cesarka i moje leczenie. Plan był taki: mastektomia, chemia, radioterapia.
Sytuacja była o tyle dramatyczna, że ginekolodzy bali się czy Antoś ze swoją wadą serduszka da sobie radę tak szybko przychodząc na świat. Lekarze nie potrafili nam powiedzieć w jakim stanie będzie nasze dziecko i czy będzie sam oddychał. Wiedzieliśmy, że drugi z chłopców – Filipek, jest zdrowy.
Decyzja zapadła, dostaliśmy zielone światło i w 36. tygodniu miałam cesarskie cięcie. Nigdy w życiu na nic tak nie czekałam, jak na płacz synków. Kiedy usłyszałam ich obu i chwilę później lekarze powiedzieli, że jest dobrze, ogromny kamień spadł mi z serca. Oczywiście nie był to koniec historii a jej początek.
W piątej dobie Antosia przewieziono do szpitala specjalistycznego, żeby dokładnie go zdiagnozować. W komplecie w domu byliśmy tydzień później z diagnozą Antosia, która przewidywała operację serduszka, choć nie wiedzieliśmy dokładnie kiedy, może za trzy miesiące, może za pół roku…
Kilka dni byliśmy razem, ale musiałam zacząć leczenie. Trafiłam do Centrum Onkologii w Warszawie, gdzie jeszcze będąc w ciąży byłam konsultowana przez cudowną kobietę panią dr Jagiełło – Gruszfeld, dr. Giermka i prof. Noweckiego.
Moje leczenie zaczęło się od biopsji węzła wartowniczego, który okazał się zajęty przez komórki nowotworowe. Po kilku dniach w szpitalu wróciłam do domu do dzieci i męża.
Tydzień później zaczęłam chemioterapię. Trwała od maja do końca września 2015 roku. 13 października miałam operację oszczędzającą, wycięto pozostałość po guzie i 12 węzłów chłonnych. W wynikach histopatologicznych nie znaleziono komórek nowotworowych. W listopadzie rozpoczęłam radioterapię.
21 grudnia Antoś miał operację, 23 grudnia ja skończyłam radioterapię. W Nowy Rok oboje weszliśmy zdrowi.
Dziewczyny, moja sytuacja była bardzo złożona walczyliśmy o trzy życia, udało się. Mam dwóch cudownych prawie dwuletnich, zdrowych synków, sama też jestem zdrowa.
Nie wiem co jeszcze przyniesie mi życie, ale wiem, że nie wolno się załamywać, trzeba wierzyć i walczyć.
Dziękuję mojemu mężowi Michałowi, moim rodzicom i teściom, że nawet przez chwile nie zwątpili w to, że wyzdrowieje. Mojej siostrze za to, że była wtedy, kiedy jej najbardziej potrzebowałam. Dziękuję rodzinie i przyjaciołom, za to, że w ten ciężki czas byli z nami. Sylwia, Aśka, Madzia, Paweł… DZIĘKUJĘ
Fundacja Rak’n’Roll. Wygraj Życie!
Al. Wilanowska 313A
02-665 Warszawa
NIP: 9512296994 zobacz na mapie