Najpierw była zwalająca mnie z nóg diagnoza – RAK i niedowierzanie, że jak to, że JA? I że niby co? Że to już koniec? Tak bez żadnej zapowiedzi, bez uprzedzenia, tak z dnia na dzień? Jak to tak?! No więc szybka decyzja, bez dnia zwłoki – pozbyć się TEGO teraz, zaraz, natychmiast! A więc operacja. Potem poszło wszystko lawinowo, i co najważniejsze, ze szczęśliwym dla mnie finałem. JESTEM ZDROWA! Ale myśli o raku czasem przyczajone, a czasem uśpione gdzieś tam w tyle głowy miały się dobrze.
Szperałam w necie, aby dać im upust. Z kłębowiska smutnych, „wokółrakowych”, przygnębiających informacji pojawiła się jedna inna od reszty. Fundacja Rak’n’ Roll i Magda Prokopowicz. To było prawdziwe odkrycie! Łamanie schematów myślenia o chorych na raka i to jeszcze w jakim stylu! Magda, która publicznie zdjęła perukę i pokazała głowę kompletnie pozbawioną włosów przez chemię. To było naprawdę COŚ! Pierwsza złamała tabu i to z jaką brawurą! Zmieniała peruki w zależności od nastroju, malowała paznokcie każdy w innym kolorze, zakładała okulary w wielobarwnych oprawkach, i była w tym tak cudownie kobieca! Była ferią kolorów, wulkanem energii, witalności. Była siłą. Była ŻYCIEM! Jakże było mi to bliskie, jakże moje! Podskórnie czułam, że to moje miejsce, gdzie mogłabym z siebie, z własnego doświadczenia wiele ofiarować.
Umieszczałam komentarze pod postami Magdy na Jej facebookowym profilu, żadnego nie pozostawiała bez odpowiedzi. Nie pamiętam żeby narzekała, za to czułam Jej siłę i radość z każdego dnia. Dawała energetycznego kopa. Tak było do czasu, kiedy odeszła… Pozostawiła po sobie Fundację, która ochłonąwszy po stracie działała dalej, wypełniając testament Magdy. Aktywnie śledziłam działania Fundacji na facebooku i to właśnie z tego miejsca nagle dostałam wiadomość od Jacka Maciejewskiego mojego kolegi ze studiów, który skojarzył moje nazwisko z postów na facebookowym profilu Rak’n’Rolla. Jacka, który, jak się okazało, był przyjacielem Magdy i współzałożycielem Fundacji. Co za niewiarygodne spotkanie! Co za koincydencja!
Ja, rak, Magda, Rak’n’Roll, Jacek. Dwa plus dwa równa się cztery. Wszystkie drogi prowadziły mnie do Rak’n’Rolla. TEGO RAK’N’ROLLA. Nie było innego wyjścia. Pracuję w Fundacji już od ponad pięciu lat i dokładam wszelkich starań, wykorzystując swoje doświadczenia, by być wsparciem dla chorych na raka i nieść im pomoc podobnie jak Magda. Marzenia się spełniają. Naprawdę. Jestem szczęściarą 😊.
Jak widać nie ma przypadkowych spotkań, zdarzeń, wszystko dzieje się po coś. Moja historia się domknęła.
Beata Wach