„Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, uporczywie wpisywałam w Google: ciąża i rak. I nic nie wyskakiwało” – wspomina jedna z matek, podopiecznych fundacji Rak’n’Roll. Nic dziwnego. Panuje przekonanie, że walka z nowotworem wyklucza prowadzenie ciąży. Pacjentkom nadal każe się wybierać: życie twoje czy dziecka? Niepotrzebnie.
W ciąży, bez piersi, bez włosów… Przytyłam 17 kilo. Nigdy nikomu nie pokazywałam się bez peruki. Patrzenie w lustro, kiedy na górze nie miałam piersi, a brzuch był coraz większy, było trudne do zniesienia. Wstydziłam się choroby, ciąży, siebie – wspominała kolejna z podopiecznych programu dla kobiet w ciąży fundacji Rak’n’Roll.
Coraz więcej pacjentek dowiaduje się, że ma raka w chwili, gdy już spodziewają się potomstwa. – Z rakiem można żyć, a nawet dawać życie. Doświadczenia kobiet, które urodziły, posłużyły nam do stworzenia Programu Opieki dla Kobiet w Ciąży Chorych na Raka „Boskie Matki” – mówi Marta Ozimek-Kędzior z fundacji Rak’n’Roll. – To idea zapoczątkowana jeszcze przez Magdę Prokopowicz, założycielkę fundacji, i jest to inicjatywa pionierska – szukaliśmy podobnej, ale nie znaleźliśmy ani w Europie, ani w USA. Program ruszył wiosną tego roku i zakłada objęcie przyszłych mam wszechstronną opieką. Problemem bowiem jest nie tylko znalezienie odpowiednio przygotowanych i nastawionych lekarzy specjalistów – duże znaczenie ma też nastawienie samych pacjentek. A problem jest palący, bo stale rośnie liczba kobiet w ciąży chorujących na raka – wynika to ze wzrostu zachorowań na nowotwory wraz z wiekiem i coraz późniejszego macierzyństwa.
Kobiety, które zwrócą się do fundacji, otrzymają zarówno opiekę onkologiczną, ginekologiczną, seksuologiczną i położniczą, jak i psychologiczną, dietetyczną, ruchową oraz urodową. Fundacja Rak’n’Roll zapewnia pomoc w dostępie do ekspertów (onkologów, ginekologów) w celu podjęcia własnej decyzji o leczeniu i ciąży. Także opiekę psychologiczną poprzez kontakt z psychoonkologiem, jak również wsparcie kobiet, które przeszły przez to samo doświadczenie. Fundacja oferuje także możliwość skorzystania z indywidualnej szkoły rodzenia, indywidualnej sali po porodzie, a potem konsultacji w domu. Marlena była w pierwszej dziesiątce przyszłych matek z rakiem piersi, prowadzonych przez dr. Jerzego Giermka. Dziś doktor prekursor może się pochwalić ponad 50 pacjentkami, które pod jego opieką szczęśliwie donosiły ciąże mimo raka. „Jego” najstarsze dziecko ma 19 lat. Syn Marleny, Filip, skończył 12 lat.
– Ani przez chwilę nie rozważałam aborcji, choć zdaniem lekarzy z Lublina kolejność zdarzeń, z punktu widzenia medycznego, powinna być taka: mastektomia, przerwanie ciąży, chemioterapia i radioterapia.
Trafiłam do Warszawy. Tam zaplanowano operację, a decydując o dalszym postępowaniu, dr Giermek zapytał tylko: „Czy ciąża była planowana?”. I powiedział, że pogodzimy jedno z drugim. Czy planowałam dziecko? Ja o nim marzyłam. Tymczasem zamiast tego rozpadło mi się małżeństwo. Rozwód był dla mnie wielkim ciosem. Przypuszczam, że przyczynił się do wyzwolenia choroby drzemiącej w moich genach.
Kiedy trafiłam do lekarza, miałam guz wielkości 3 cm, a właściwie dwa ogniska. Gdy leżałam, były widoczne gołym okiem w mojej drobnej piersi. Pierwsza diagnoza nie była jednoznaczna. Tymczasem mąż do mnie wrócił. Postanowiliśmy ratować związek, ale ja postawiłam warunek: „Chcę mieć dziecko”. W przeciwieństwie do efektu wcześniejszych starań teraz natychmiast zaszłam w ciążę. Dopiero chwilę potem okazało się, że zmiany w piersi są nowotworowe i wymagają inwazyjnego leczenia. Już, zaraz. Szokiem była utrata piersi, a równie dużym, jeśli nie większym – utrata włosów. Ale pomimo tego wszystkiego byłam bezgranicznie szczęśliwa: odzyskałam miłość ukochanego męża, był przy mnie, wspierał, zmieniał opatrunki po mastektomii, nosiłam nasze dziecko. Myślałam o nowym początku, a nie o zagrożeniu życia czy umieraniu. Ja przez raka przeszłam jak przez grypę. Było to możliwe tylko dlatego, że miałam podwójną motywację, więc wielką siłę. Nie wiem, czy poradziłabym sobie z chorobą w innych okolicznościach – opowiada Marlena.
To prawidłowość, że kobiety w ciąży znoszą lepiej trudy terapii nowotworowej, mają lepsze wyniki niż inne pacjentki. Widać pomaga świadomość, że dają początek kolejnemu życiu. Otoczone opieką wszechstronną, również po ciąży i chorobie, mają duże szansę na wyzdrowienie. W tym czasie również poczucie kobiecości odgrywa terapeutyczną rolę, dlatego Boska Mama będzie zadbana. Można skorzystać z porady eksperta w dziedzinie stylu, fryzur, makijażu czy pielęgnacji oraz liczyć na wsparcie salonów sprawdzonych dzięki akcji Daj Włos. Wszystko na jeden sygnał wysłany do fundacji Rak’n’Roll albo konkretnie do Marty Ozimek-Kędzior (marta.ok@raknroll.pl).
tekst ANNA BIMER
źródło: Zwierciadło 06/2015