Kochani!
Minął kolejny rok mojej „przygody” jako Podopieczna fundacji Rak’n’Roll. Niezmiennie, dzięki Waszej pomocy oraz wsparciu ludzi, którzy tworzą Fundację, mogę pokryć wszystkie koszty związane z moim leczeniem.
W wyniku przebytej radioterapii doszło do ściśnięcia oraz zniekształcenia implantu, który w znacznym stopniu utrudniał mi funkcjonowanie w życiu codziennym, dlatego w marcu bieżącego roku przeszłam kolejną operację lewej piersi. W dalszym ciągu pozostaję pod opieką lekarza onkologa, chirurga, ginekologa oraz specjalistów rehabilitacji. W Świętokrzyskim Centrum Onkologii co miesiąc przyjmuję zastrzyki blokujące jajniki oraz kwas zoledronowy, który wspiera odbudowanie masy kostnej. Jestem też w trakcie hormonoterapii. Dolegliwości wynikające z przebytego leczenia onkologicznego nie ustępują, jednak staram się wykorzystywać wszystkie dostępne możliwości niwelowania skutków ubocznych, które w większości są nierefundowane.
Dzięki Wam mogę pokryć wszystkie koszty leczenia, na które składają się między innymi dojazdy do placówek, wizyty u lekarzy specjalistów, rehabilitacje, suplementy czy zabiegi specjalistyczne. Wasza pomoc jest nieoceniona! W momencie gdy wielu innych ludzi zdecydowało się odwrócić głowę, Wy wyciągnęliście do mnie rękę. Dziękuję, że pamiętaliście i pamiętacie o mnie nadal – to bardzo dużo dla mnie znaczy. Ten rok po raz kolejny pokazał mi, że życie i ludzie wokół potrafią zaskakiwać. Dziękuję za Waszą otwartość i troskę oraz finansowe wsparcie, dzięki czemu moje codzienne zmagania o zdrowie, a tym samym życie, stają się lżejsze.
Ściskam!
Wasza Aga
***
Cześć,
mam na imię Agata, mam 37 lat. Wraz z nastoletnią córką oraz mężem mieszkamy w małej miejscowości w województwie świętokrzyskim.
Wiosną 2020 roku mój świat się zatrzymał… Diagnoza — rak piersi. Życie zmieniło się o 180 stopni.
Na początku były łzy i niewyobrażalny strach oraz smutek mieszający się ze złością. Mnóstwo walki ze sobą samą i pytań: Po co? Jak to możliwe?
Po wielu dniach walki z własnymi myślami przyszła siła, determinacja i optymizm, bo okazało się, że jestem jedną z tych osób, które mają niesamowitą chęć życia i niezmierzone pokłady nadziei. W końcu mam dla kogo żyć, mam rodzinę, a przede wszystkim dorastającą córkę, dla której muszę być silna i której jeszcze wiele w życiu muszę pokazać i nauczyć.
W sierpniu tego samego roku podczas operacji usunięto mi całą chorą pierś wraz z 17 węzłami chłonnymi pachowymi i wszczepiono podskórnie implant. Okazało się, że w 5 węzłach „zamieszkał” nieproszony gość, więc musiałam przejść przez chemioterapię (16 cykli w okresie (16.09.20-04.03.21) oraz radioterapię – 20 naświetlań (do 26.04.21).
Brzmiało bardzo groźnie, ale wiecie co? Nie mogłam się doczekać chemii! Wiedziałam, że ten „magiczny eliksir” pomoże mi pozbyć się „dziada” z mojego organizmu. Nie dopuszczałam innej myśli do głowy. Choroba pokazała, kto jest w moim życiu stały, kto chce być przy mnie bez względu na wszystko. Sprawiła, że jeszcze bardziej doceniam życie, rodzinę, przyjaciół.
Obecnie jestem w trakcie leczenia hormonalnego, które będzie trwało do końca życia. Co miesiąc w Świętokrzyskim Centrum Onkologii przyjmuję zastrzyk blokujący jajniki. Jestem pod stałą opieką lekarzy. Leczenie onkologiczne sprawiło, że borykam się z różnymi dolegliwościami zdrowotnymi np. z dziedziny ginekologii. Istnieją sposoby łagodzenia ich skutków, jednak zabiegi nie są refundowane.
Ostatnie badania pokazały także zmiany w drugiej piersi. Z uwagi na typ zmian (torbielowy) zabieg mastektomii nie może być refundowany a ja boję się każdego dnia, że zmiany mogą zmienić swój charakter.
Kocham życie i nie widzę innego wyjścia jak walczyć o nie każdym możliwym sposobem, nie jestem gotowa by odejść. Dlatego też pragnę prosić Was o pomoc w zrealizowaniu mojego celu: Profilaktyczne usunięcie drugiej piersi z wszczepieniem implantu podskórnie.
Koszt operacji to ponad 15 000 zł. Jest to kwota, która przerasta moje możliwości finansowe. Do tego dochodzą koszty nierefundowanego objawowego leczenia skutków chemioterapii, rehabilitacja ręki, wizyty u lekarzy specjalistów oraz dojazdy.
Rak zabrał mi już zdrowie, częściowo pozbawił mnie pewności siebie, poczucia wartości i bezpieczeństwa. Nic więcej oddać mu nie chcę. Chcę natomiast cieszyć się każdym dniem. Życie jest pełne pięknych chwil, chcę ich doświadczać. Chcę patrzeć, jak moja córka dorasta. Chcę uczestniczyć w jej życiu, chcę ją wspierać. Jeszcze tyle rzeczy muszę jej przekazać, muszę być przy swojej rodzinie i przyjaciołach, bo oni są dla mnie wsparciem, ale ja dla nich również.
Podobno wiara czyni cuda, a ja wierzę, że uda mi się wygrać życie! Czy zechcesz mi pomóc?