Kochani!
Na początku chciałabym Wam bardzo, ale to bardzo podziękować za wpłacone pieniążki. Pokazaliście, że macie Wielkie Serduszka ❤️i mój los nie jest Wam obojętny. 🥰 Kochani jeszcze raz dziękuję. 😘
Od marca co 6 tygodni jeżdżę do Wrocławia na immunoterapię. Polega ona na tzw. wlewce i trwa mniej więcej pół godziny. Czuję się po niej czasem lepiej, czasem gorzej. To jednak ostatnia z możliwych opcji, która przedłuża mi Życie – tak zwane leczenie paliatywne. Chciałabym jeszcze trochę przeżyć, bo dla mnie każdy dzień jest darem od Boga, za który codziennie się modlę i dziękuję.
W tym roku również proszę Was o okazanie Waszych serduszek ❤️i oddanie 1,5% podatku na moje przechodzenie przez chorobę. Żebym nie musiała się martwić, że braknie mi na dojazdy, lekarstwa, konsultacje lekarskie itd.
Z góry ślicznie dziękuję. Po prostu wielkie dzięki 😘🥰❤️
Całuję wszystkich 👄
***
Cześć,
mam na imię Beata, mam 40 lat. 4 lata temu zdiagnozowano u mnie raka gruczołowo-torbielowatego oskrzela i tchawicy z przerzutami do płuc i prawdopodobnie do wątroby (prawdopodobnie, ponieważ nikt nie potrafi konkretnie powiedzieć. Jedni lekarze uznaje to za przerzut a drudzy nie).
Zanim rozpoznano raka, miałam różne diagnozy, między innymi: astmę, alergie, pozostałości po grypie itd. Zdjęcia RTG nic nie wykazywały, a na tomografię komputerową niestety nikt mnie nie chciał skierować.
Po 4 latach poszukiwań i badań, kiedy trudności z oddychaniem nasiliły się, okazało się, że mam guza wielkości 7cm w zaawansowanym stadium. Operacyjne usunięcie go było niemożliwe, ponieważ przylegał do aorty.
Po wykonaniu kolejnych badań i terapii okazało się, że ani chemioterapia, ani radioterapia nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Od tamtej pory nie pojawiły się też nowe możliwości dalszego leczenia. Za to pojawił się nowy guzek w prawym płucu, który też wymaga radioterapii. Aktualnie czekam na taką możliwość w Centrum Onkologii w Gliwicach. Jestem też pod stałym nadzorem torakochirurgów w Szpitalu Jana Pawła II w Krakowie, dzięki którym mam założony stent Y umożliwiający oddychanie. W międzyczasie poszukuję kolejnych możliwości na leczenie.
Nie tracę nadziei.
To, co mnie spotkało to pewnego rodzaju próba. Nowotwór to nie tylko walka ciała z bólem, ale przede wszystkim ze swoją podświadomością. To budowanie nowego umysłu, który pozwoli zwalczać chorobę lub przynajmniej ją zatrzymać.
Wierzę, że kiedyś znajdzie się sposób, by mi pomóc, a przynajmniej przedłużyć życie o kilka, a nawet kilkanaście lat. Nie poddam się, jednak potrzebuje Waszej pomocy.
Kolejne badania wiążą się z wydatkami, które są poza moim zasięgiem. Gromadzę środki na dojazdy, noclegi i konsultacje medyczne.
Życie jest piękne i chce jeszcze z tego piękna korzystać. Chcę dużo zrealizować, chcę uczestniczyć w życiu moich najbliższych. Mam wiele do zrobienia, ale niestety czas goni nieubłaganie. Po prostu chcę żyć i ufam Bogu z całego serca, że da mi jeszcze jedną szansę.
Cała nadzieja w Was — dobrych ludziach.
Dziękuje za poświęcony czas, przeczytanie wpisu, a także za wsparcie mojej zbiórki!
Dużo zdrówka wszystkim życzę.
Beata