Cześć, jestem Maria!
W kwietniu zeszłego roku wyczułam zgrubienie w piersi i wybrałam się na USG. Od razu zrobiono biopsję, pozostało czekanie na wyniki. Kilka dni po 30. urodzinach, tuż po powrocie z upragnionych wakacji z dzieciakami, dowiedziałam się, że mam raka piersi.
Żaden ginekolog ani lekarz wcześniej nie badał moich piersi. Nawet nie sugerowali, że warto byłoby zrobić raz na jakiś czas USG. Moja potrzeba zbadania się mogła więc wydawać się nawet mnie samej nieco dziwna. Teraz widzę, że była znakiem – jakby z głębi mojego umysłu. Warto słuchać swojej intuicji.
Od diagnozy rozpoczęła się prawdziwa życiowa rewolucja. Dużo strachu, łez i niepewności. Te uczucia, które towarzyszą mi niezmiennie od momentu rozpoznania raka. Do tamtej pory byłam aktywnym, korzystającym z życia człowiekiem. Teraz, w chorobie, przez ograniczone możliwości zarobkowe musiałam zrezygnować z wynajmowania swojej wymarzonej pracowni.
Na co dzień tworzę ceramiczne lampy, dywany, maluję obrazy. Niestety przez limfadenektomię (usunięcie węzłów chłonnych) moja wydajność mocno spadła, byłam też ogólnie osłabiona po chemioterapii.
Często potrzebuję pomocy od najbliższych, ponieważ nie mogę dźwigać i ręka szybciej się męczy. Chodzę regularnie do fizjoterapeuty na masaże ręki, aby w miarę możliwości zapobiegać ewentualnemu obrzękowi limfatycznemu. Rezygnacja z pracowni zmusiła mnie do podjęcia wyboru między ceramiką a malarstwem. Obecnie pracuję u swojej mamy na poddaszu, gdzie nie ma miejsca na robienie tych dwóch rzeczy równolegle. Malarstwa bardzo mi brakuje.
Praca w trakcie leczenia, choć nie tak wydajna jak przed rakiem, pomogła mi zachować jakieś pozory normalności i nie zwariować. Zbieram środki na leczenie uzupełniające abemacyklibem, które w obecnej chwili nie jest refundowane. Mam 4-letnie bliźniaczki, one są głównym powodem, dla którego chcę wykorzystać wszystkie medyczne możliwości, aby jak najbardziej zabezpieczyć się przed ewentualnym nawrotem choroby.
Może zabrzmi to ckliwie, ale chciałabym móc być przy nich, kiedy będą mnie potrzebowały, patrzeć, jak dorastają. Staram się funkcjonować normalnie, chociaż wiadomo, że lęk pozostanie we mnie do końca, czasem będzie on silniejszy, czasem słabszy, ale muszę nauczyć się z nim żyć.