Kochani!
Kolejny rok do przodu, więc śpieszę z aktualizacją.
Wasze wpłaty oraz dochód z 1,5% podatku zasiliły moje konto w Fundacji o kwotę 2702,30 zł. Dzięki tym pieniądzom mogłam spokojnie realizować dalszy plan leczenia, czyli hormonoterapię. Kontynuowałam konsultacje u lekarzy oraz suplementację.
Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak mocnego kopa daje mi Wasze wsparcie. Motywuje mnie do dalszej walki, napełnia nadzieją i wiarą. Obecnie mój stan zdrowia jest stabilny. Cieszę się, że mogę nadal być mamą i jeździć na mecze moich już nie takich malutkich mężczyzn.
Zostawię tu jeszcze moją refleksję
Co roku wraca to zdjęcie.
Zdjęcie sprzed pięciu lat, jak usłyszałam diagnozę
Nasze pierwsze zupełnie inne, obce wakacje, potem Święta
Dawno, w odległej epoce, osobnym czasie
Wtedy liczył się tylko każdy następny oddech
Żeby go złapać, żeby o nim nie zapomnieć
I myśl, silniejsza, niż wszystko. Niż przetrwanie
Myśl: mam przy sobie dwa moje skarby. Moje życie, mój sens
Powód, dla którego przejdę ciemną dolinę
Dziś chcę też przytulić tę smutną dziewczynę ze zdjęcia
Wtedy o tym ciągle zapominałam
A ona wciąż ze mną jest. Bliżej niż można sądzić
Razem z Fundacja zaczęłam walkę
Dziękuje Wam Kochani, za każdy grosz
i pamiętajcie, że uważność na siebie jest darem
Czułość i miłość dla siebie to najlepszy prezent
Pod choinkę, na Wigilię, na każdy kolejny dzień
Nawet gdy dookoła ciemna noc
I gdy zewsząd słychać: „radujmy się”
a w sercu tylko wielka otwarta rana
Wtedy nawet szczególnej, mocniej
Bądźcie przy sobie. Najbardziej
Utulajcie trudne chwile. Siebie
Kiedyś jeszcze będzie jasno
Wciąż w to wierzę
Żyję, mam się dobrze i pokonałam raka
***
Kochani,
kolejny rok za nami. Tak, za nami, bo jesteście w tej walce razem ze mną.
Za mną kolejne miesiące leczenia. Nie było lekko, ale dzięki pomocy Waszej oraz Fundacji Rak’n’Roll wiedziałam, że dam radę. Przeszłam ten największy hardcore w życiu i wyszłam z tego cało (no, oprócz jednej piersi 😊). Mam raka, ale rak nigdy nie będzie miał mnie!
Po zakończonej radioterapii i złapaniu kilku głębszych oddechów trafiłam do Europejskiego Centrum Zdrowia w Otwocku, gdzie przeszłam kolejną operację. Tym razem była to rekonstrukcja piersi. Nie mogłam za długo „wylegiwać się” po zabiegu, ponieważ Instytut Onkologii się o mnie upomniał. W czasie wizyty moja przecudna pani doktor Katarzyna P. oświadczyła, że rozpoczynamy hormonoterapię. No cóż, jak trzeba, to trzeba. Codziennie przyjmuję doustnie hormony i raz w miesiącu jadę do Instytutu Onkologii na podskórne podanie implantu. W Instytucie pojawiam się również co 6 miesięcy na podanie kwasu zoledrenowego, zapobiegającego osteoporozie spowodowanej terapią hormonalną.
Uzbierane środki przeznaczyłam na zakup leków, środków opatrunkowych, dodatkowe badania, dojazdy na konsultacje i leczenie w Instytucie Onkologii.
Obecnie mój stan zdrowia jest stabilny. Staram się żyć normalnie – pracuję, jeżdżę na mecze moich małych mężczyzn i kocham życie takim, jakie jest. Jasne, że można zwątpić, można się bać, ale nigdy nie można się poddać. Już nic nie będzie takie, jak było. Po tym, co przeszłam, czuję głębiej i widzę więcej.
Dziękuję Wam moje Anioły za pomoc, wsparcie i za to, że nadal ze mną jesteście. Dziękuję całej ekipie najlepszych Rak’n’Rollowców – bez Was by się nie udało.
***
Mam na imię Wiola. Mam 46 lata. Dokładnie 3 lata i 4 miesiące temu dowiedzieliście się o mojej chorobie. To właśnie wtedy poprosiłam Was o pomoc. I wiecie co? W najśmielszych snach nie sądziłam, że w aż tak ekspresowym tempie ją otrzymam.
Dzięki Waszym ogromnym serduchom udało się zebrać potrzebne środki na zakup leku pertuzumab. Dziękuję Wam wszystkim za Wasze modlitwy, słowa otuchy i za każdy datek. Bez Was to by się nie udało. Modlę się za Was i mam w swoim sercu.
Za sobą mam chemię, operację, rehabilitację. I radioterapię, 25 dawek. Śmieję się, że jak zwykle najwięcej dawek musiałam dostać ja… 😉 Warto, bo na dzień dzisiejszy jestem wyleczona. Jednak to nie koniec…
Przez najbliższe 5 lat będę przyjmować terapię hormonalną, która ma zapobiec nawrotowi choroby i przerzutom. Co miesiąc będę musiała pojechać do Centrum Onkologii na wprowadzenie podskórnego implantu. Nie jest z nim lekko – igła jest cholernie gruba, ale daję radę. Poza tym codziennie będę przyjmować doustnie hormony. W kolejnych krokach planowana jest operacja rekonstrukcji piersi.
Choroba nauczyła mnie prosić o pomoc. Dlatego proszę o wsparcie, wierząc że mogę na Was liczyć. Potrzebuję go, by sfinansować zakup leków oraz dojazdy do Centrum Onkologii – chcą mnie tam widzieć każdego miesiąca przez 5 lat. Takie mam plany podróżnicze na najbliższą przyszłość 😉
Z całego serducha dziękuję!
***
Mam na imię Wiola. Mam 43 lata. Moja rodzina to ja i dwóch moich synów Oliwier lat 12 oraz Kacper lat 6. Wychowuję ich sama. Radziliśmy sobie całkiem nieźle – chociaż czasem bywało cholernie ciężko. Aż do stycznia br., kiedy to zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy piersi.
Co poczułam?
Strach – co będzie z moimi chłopakami? Nie pytałam „dlaczego ja, dlaczego mnie się to przytrafiło”? Powiedziałam sobie, że muszę z tego wyjść – przecież chłopcy mają tylko mnie. Muszę dać radę i pokonać chorobę! Zawsze byłam przy nich na meczach piłkarskich, na zawodach pływackich, kiedy mieli gorsze dni i tak musi pozostać, musi! Chcę patrzeć jak dorastają, być w dobrych i złych momentach ich życia – przecież jestem ich mamą
Moje leczenie będzie obejmowało chemioterapię oraz, w późniejszym czasie, mastektomię piersi. W celu bardziej efektywnego leczenia oraz zapobiegnięciu przerzutom i nawrotowi nowotworu zaproponowano do chemii dodać 7 dawek leku pertuzumab, który w moim przypadku jest niestety nierefundowany. Koszt zakupu wszystkich dawek leku wynosi 80 tys. złotych.
Nigdy nie musiałam nikogo prosić o pomoc, ale teraz muszę bo nie stać mnie na zakup tego leku.
Pomóżcie mi proszę pokonać tę chorobę i być nadal mamą.